Procesje, które odbywają się w Wielkim Tygodniu na ulicach hiszpańskich miast, są reklamowane w przewodnikach jako atrakcja turystyczna. Mało kto wspomina, że nie są one jednak organizowane dla turystów. To nie teatr. To wyraz prawdziwej pobożności.
Hiszpania, podobnie jak inne państwa Europy Zachodniej, jest bardzo zlaicyzowana. Coraz mniej osób chodzi tam do kościoła. Jak ten fakt pogodzić z fenomenem niezwykłych obchodów Wielkiego Tygodnia? Codziennie, począwszy od piątku poprzedzającego Niedzielę Palmową, w większości hiszpańskich miast odbywają się uroczyste procesje z udziałem tłumów ludzi. Nosi się wówczas tzw. pasos – ogromne, ważące od 1,5 do 3 ton platformy, na których ustawione są figury Chrystusa lub Matki Bożej albo rozbudowane sceny religijne. Niektóre rzeźby mają kilkaset lat i są dziełem wybitnych artystów. Każdą platformę niesie kilkudziesięciu wyspecjalizowanych tragarzy, tzw. costaleros. Do swojej roli przygotowują się całymi tygodniami, strata rytmu przez choćby jednego z nich grozi poważnym wypadkiem. Podczas procesji muszą się również płynnie wymieniać. Procesje są bowiem bardzo długie, zwłaszcza w Wielki Piątek. W Sewilli najdłużej trwa procesja bractwa La Sed z dzielnicy Nervión – aż 15 godzin! Nie ma jednak problemu z naborem chętnych do podjęcia takiego wysiłku. Niektórzy muszą czekać na ten zaszczyt kilka lat, aż zwolni się miejsce. W bractwach organizujących procesje obowiązuje bowiem hierarchia. Wraz ze stażem zwiększa się rola i zakres zadań każdej osoby, na przykład właśnie dostęp do świętych figur.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.